JOD I CHOROBY TARCZYCY
Kompromitacja współczesnej medycyny
Jerzy ZiębaJod jest jednym z najważniejszych pierwiastków niezbędnych do utrzymania naszego organizmu w zdrowiu, tymczasem medycyna akademicka przestrzega wszystkich przed jego zażywaniem, powołując się na oszustwo popełnione w roku 1948 przez J. Wolffa i I.L. Chaikoffa.
Część 1
W ubiegłym roku ukazała się niezwykle ważna książka naturoterapeuty Jerzego Zięby Ukryte terapie, w której autor omawia znaczenie i działanie kluczowych dla naszego zdrowia witamin i mikroelementów, opierając się na licznych badaniach naukowych. Poniżej przedstawiamy pierwszą część rozdziału poświęconego prawdopodobnie najważniejszemu pierwiastkowi, którego niedobór w naszych organizmach staje się coraz powszechniejszy ku uciesze przemysłu chorobowego, który czerpie gigantyczne zyski z tłumienia objawów dolegliwości powodowanych przez ten niedobór. Tym pierwiastkiem jest jod. – redakcja
Jeśli „leci z nami endokrynolog”, to może niech opuści ten, samolot, bo polecimy w podróż dla prawie każdego endokrynologa bardzo turbulentną i szokująca. Szkoda nerwów. To oczywiście jest żart, ale czyż nie słyszymy, że suplementacja jodem jest bardzo niebezpieczna? Lub że nie wolno brać jodu powyżej dawki, jaka jest rekomendowana? Ten strach przed jodem ( tak jak przed witaminą D ) jest wpajany do studenckich głów od dziesiątków lat niemalże natychmiast po przekroczeniu progów ich szacownych uczelni medycznych. Efektem tego jest to, że wiele osób nie potrzebnie choruje. Powszechnie znany jest fakt, że jod jest potrzebny dla prawidłowego funkcjonowania tarczycy, co jest oczywiście prawdą, ale … niecałą prawdą. Jod ma bardzo duże znaczenie w rozwoju płodu w skrajnych przypadkach do chodzi do wrodzonej niedoczynności tarczycy, czego efektem jest kretynizm. Nawet, jeśli nie dochodzi do tak drastycznych niedoborów, to wpływ jodu w okresie rozwojowym dziecka jest bardzo poważny.
Ten rozdział poświęcam wszystkim chorym na jakąkolwiek chorobę tarczycy, jak również lekarzom, a szczególnie endokrynologom. Wiem, że treść tego rozdziału może niektórych z Was wręcz rozwścieczyć, ale… przed faktami nie ma ucieczki.
Jeśli już o dzieciach i młodzieży mowa, to metaanaliza, ( czyli analiza wyników wielu badań ) wskazuje, że niedobory jodu były przyczyną niższego IQ u dzieci.
Niedobory jodu u kobiet w ciąży mają związek z wrodzonymi defektami, poronieniami czy narodzeniem dziecka martwego, a kobiety z niedoborami jodu karmiące piersią mogą mieć problem z zapewnieniem dziecku odpowiedniej ilości jodu w mleku.
Prawdą jest też to, że stosunkowo niedawno odkryto, iż receptory jodu znajdują się na każdej komórce naszego organizmu, podobnie jak z witaminą D. A więc już w tej chwili, tak jak w przypadku witaminy D, nasuwa się pytanie: „skoro tak jest, to może tego jodu potrzeba nam więcej, niż nam się mówi? A jeśli tak, to jak się to ma do tego, w jakich ilościach nam się to teraz zaleca?” No…ma się to nijak.
Jak i w poprzednich rozdziałach posługiwał się będę tutaj wiedzą lekarzy naukowców, którzy jak to się mówi, „na zastosowaniach jodu w leczeniu człowieka zęby zjedli”. Warto ich posłuchać. Nie ja, tylko to właśnie oni twierdzą, że jod jest jednym z najbezpieczniejszych ze znanych pierwiastków niezbędnych do życia człowieka.
Jak twierdzą, jest to jedyny pierwiastek, który zupełnie bezpiecznie może być spożyty przez człowieka w ilości przekraczającej ilości zalecane, to znaczy 150 mikrogramów dziennie. Czyli można by przypuszczać, że jeśli nawet przez przypadek spożyjemy jodu 10 razy więcej, to może nam się krzywda nie stanie. Czy to prawda? Oczywiście, że nie! Powiedziałbym wręcz bzdura. Dlaczego? Dlatego, bo jak wykazali ci, co się na tym bardzo dobrze znają, jod może być zupełnie bezpiecznie spożyty w ilościach przekraczających ilość zalecaną nawet o 100 000 razy. Zaskoczenie? Pewnie niemałe. Cierpliwości …
Jod – bezpieczna i niebezpieczna jego forma
Dużej grupie pacjentów z chorobą płuc podawano 6000 mg jodku potasu dziennie. Czy coś im się stało? Nie, a podawano im taką ilość przez kilka lat.
Pewnie wielu czytelników zastanawia się:, „o co tu chodzi?” Odpowiedź jest niezwykle prosta. Tak jak do jednego „worka” wrzucono światło UVB i UVA, tak jak zrobiono to z witaminą K1 i K2 oraz witaminą E i jej ośmioma składnikami, tak dokładnie to samo zrobiono z jodem. Gdzie jest problem? Jod występuje w dwóch podstawowych postaciach:
- Jod organiczny
- Jod nieorganiczny
Bezpieczna forma jodu, to jod w formie nieorganicznej i nieradioaktywnej.
Niestety, bardzo poważne skutki uboczne preparatów zawierających jod przypisuje się właśnie tylko jodowi, podczas gdy naprawdę winę za skutki uboczne ponosi cała molekuła, z którą związany jest jod. To jest podstawa całego nieporozumienia.
Dlatego właśnie, kiedykolwiek mówić będziemy tutaj o jodzie w postaci Nieorganicznej i Nieradioaktywnej.
Zapamiętajmy:
- forma jodu nieorganiczna i nieradioaktywna – DOBRZE
- forma jodu organiczna i radioaktywna – ŹLE
Jod sam w sobie nie jest niebezpieczny, natomiast w postaci organicznej molekuły jest – i to bardzo.
Od dawna pojawiały się publikacje opisujące negatywne efekty stosowania jodu. Najczęściej już same tytuły tych publikacji nastawiały czytelnika negatywnie do jodu, ponieważ najczęściej zawierały zwrot: „jodem wywołana nadczynność…” lub „jodem wywołana toksyczność…” itd. … itd. Po przyjrzeniu się temu okazuje się, że tak … wystąpiły skutki uboczne, czasami nawet bardzo poważne, ale … jod w preparatach ( lekach ), jako stosowano, był szkodliwej formie organicznej !!! Czy naprawdę jest tak trudno oddzielić plewy od ziarna?
Wystarczy przeczytać kilka takich tytułów i już właściwie można nic więcej nie czytać, bo w umyśle natychmiast kodujemy: „jod jest zły”
Taka jest natura ludzka, że bardzo łatwo przyjmuje uogólnienia, ponieważ są łatwiejsze do zaakceptowania, na natomiast dociekliwość wymaga wysiłku, a na to jeż jesteśmy już za leniwi. Stąd właśnie ponowne wrzucenie do jednego „worka” nieszkodliwego jodu w formie nie organicznej ( np. jugola ) ze szkodliwym jodem formie organicznej, czyli takiej, jakie znajduje się w lekach produkowanych przez przemysł farmaceutyczny.
Jod był pierwszym pierwiastkiem przetestowanym na ludziach, jednocześnie jego niedobory są najbardziej na świecie rozpowszechnione.
Wielokrotnie słyszymy lekarzy wypowiadającym się na ten temat, że mamy niedobory jodu itd. … Ilu jednak lekarzy zaleca suplementacje jodem, ale w tej najlepszej formie, jak wspomniałem powyżej? Jod wywołuje strach. Jak nazywają to eksperci zajmujący się problematyką jodu w naszym zdrowiu, ta „jodofobia” jest niczym nie uzasadniona, nie ma żadnych podstaw, zwłaszcza, że 3 generacje lekarzy wykazały, że podawany jodu / jodku potasu w ilościach nawet 12,5 do 37,6 mg ( mg to mili gram ) jest całkowicie bezpieczny. Nie wiadomo jednak, dlaczego środowisko medyczne z zaciekłościom nagłaśnia jakiekolwiek, nawet najbardziej błahe efekty uboczne formy nie organicznej jodu, natomiast jest tolerancyjne, jeśli chodzi o bardzo poważne skutki uboczne formy organicznej czy radioaktywnej.
W czasie podejmowanej decyzji dotyczącej terapii i zastosowanie jodu nagle jakle zapomina się o tych dwóch formach jego istnieniach. Ponownie: wszystko do samego „worka”, przypisując poważne skutki uboczne po prostu samemu pierwiastkowi, a nie temu, w jakiej formie chemicznej jest podawane. Brak logiki jest tu po prostu przerażający.
A przecież już od ponad 100-lat jod formie nie organicznej był podawany jako panaceum prawie na wszystko:
- paraliż
- tętniaki
- zatrucie ołowiem lub rtęcią
- arterio skleroza
- choroby tarczycy
- hemofilia
- dyskineza ( nie kontrolowane ruchy ciała )
- skrofuloza
- zapalenie węzłów chłonnych najczęściej spowodowane zakażeniem mykobakterią
- przetoka łzowa
- choroby stawu biodrowego
- syfilis
- ostre stawy zapalne
- gangrena
- dna moczanowa
- toczeń
- krup
- astma
- owrzodzenia
- zapalenie oskrzeli
- czyraki
- zastrzał ( zanokcica )
- odmrożenia
Powyższa lista oczywiście nie jest pełna. Już w latach 1820 – 1840 ukazało się bardzo dużo publikacji opisujących korzyści wynikające ze stosowania preparatów zawierających jod ( nieorganiczny !!! ). Niestety tak się jakoś dziwnie stało, że publikacje te „wyparowały” z archiwów wszystkich bibliotek amerykańskich. Z resztom po raz pierwszych i nie tylko publikacje dotyczące jodu.
Jak już wcześniej wspomniałem, na Uniwersytecie Baylor w Teksasie, dr Harles Farr odkrył nie spotykane, rewelacyjne wręcz działanie wody utlenionej podawane do żylnie! Leczył nie uleczalne. Nie wykonywał tego w garażu jak wielu pionierów techniki, robił to przez kilka lat w laboratoriach poważnego Uniwersytetu rezultaty jego badań były szokujące ( opisze to w innej książce ). Woluminy jego dokumentacji opisów, badań, wyników również w cudowny sposób „wyparowały”.
Albert Szent Gyorgyi, laureat Nagrody Nobla, lekarz który w roku 1928 wykrystalizował witaminę C, powiedział: „Kiedy byłem jeszcze studentem medycyny, jod w postaci KI ( jodek potasu ) był lekiem uniwersalnym. Nikt nie wiedział, jak działał, ale robił coś co było dobre dla pacjenta. My, studenci, określaliśmy to zjawisko małą rymowanką ( tłumaczenie niestety się nie rymuje, natomiast w języku Angielskim występował rym ): «Jeśli nie wiesz, gdzie, co i dlaczego, przepisz duże K oraz duże I»”.
W roku 1956 było już 1700 preparatów zawierających jod z tysiącami dowodów wskazujących na ich skuteczność i bezpieczeństwo, jakie oferowały.
Jod – leczenie „nieuleczalnych” chorób tarczycy
Z pewnością czytelnicy słyszeli, że jedną z najczęściej spotykanych chorób tarczycy jest nadczynność czy nie do czynność. Jeśli podanie jodu w przypadku nie do czynności sugestia podania jodu spotyka się z niesamowicie negatywną reakcją lekarzy nadczynność tarczycy może być wywołana procesem autoimmunologicznym ( autoagresja ) jak w przypadku choroby Gravesa-Basedowa lub nie autoimmunologicznym. Choroba Gravesa-Basedowa stanowi około 90% przypadków nadczynności tarczycy.
Jak już wcześniej opisywałem, nie potrafimy leczyć chorób z grupy autoagresji immunologicznej. Jeśli ktoś już na taka chorobę zachoruje, to jest skazany na to, że nigdy nie będzie wyleczony. To znaczy tylko wtedy, kiedy leczy go ktoś, kto takiej choroby wyleczyć nie potrafi. Studentów medycyny, zanim jeszcze skończą studia, pozbawia się samodzielnego, krytycznego myślenia, wpajając im na wstępie ich zawodowej kariery, że są to choroby nieuleczalne.
Tak właśnie jest na przykład z choroba Gravesa-Basedowa. Ponownie posłużę się tutaj podstawowa lektura studentów medycyny, jaka jest podręcznik Choroby Wewnętrzne pod redakcja prof. Andrzeja Szczeklika, gdzie na stronie 1055 pod nagłówkiem „Leczenie” czytamy:
„Nie ma leczenia przyczynowego choroby Gravesa-Basedowa, wiec leczy się jej objawy”.
( Mam nieco problem z użyciem słowa „leczyć” w tym przypadku, bo jak wiadomo, końca takiego leczenia tutaj nie widać, a czy łagodzenie objawów to jest rzeczywiście leczenie, pozostawiam to Czytelnikom do oceny. Nie mam zamiaru pójść na semantyczną wojnę ).
Innymi słowy, uważa się, że nadczynność wynikająca z choroby Gravesa-Basedowa jest nieuleczalna. Tak uczy się studentów i już myśleć nie musza. Oni wiedza. Nie da się wyleczyć. Czy w takim razie będą dociekać, jak to jednak leczyć? A po co? Przecież się nie da !!!
W klinice dra Bieda leczyło się to schorzenie, zwracając uwagę na fakt, że pacjenci nawet w ostrych przypadkach choroby Gravesa-Basedowa reagowali szczególnie dobrze na podanie im jodu. A wiec prostej, nieszkodliwej i taniej substancji.
Używając tylko jodu u pacjentów z nadczynnością tarczycy ( a pamiętamy, że mówi się nam, że broi Boże, nie wolno podawać jodu w nadczynności !!! ), wyleczenie nastąpiło w 88%, a inni lekarze opisywali, że przez podanie zwykłego płynu Lubola osiągnęli wyleczenie w 92% przypadków, stosując dawkę pomiędzy 6 do 90 mg. Czyli do 600 razy większa, niż to się obecnie zaleca !!! Wyleczono choroby nękająca dzisiaj miliony ludzi, głownie kobiety. Nie trzeba dodawać, że oczywiście bez skutków ubocznych, co opisano w odpowiednich publikacjach medycznych.
Wyniki byty rewelacyjne. Tutaj chciałbym, zęby Czytelnicy zauważyli jedną małą, ale istotna rzecz, która może mogiła umknąć ich uwadze. Te fantastyczne, wyniki wyleczenia byty rezultatem stosowania jodu, co opisano w powyższych publikacjach ( patrz przypis 14 i 15 ) prawie 100 lat temu! Czyli... Wtedy lekarze wiedzieli, jak te choroby leczyć, a dzisiaj nie wiedza? Taki to postęp zostać w tej dziedzinie dokonany. Comelismy się w rozwoju. To oczywiste. Szkoda tylko tych ludzi, którzy chorują dzisiaj, bo gdyby żyli na przykład 80 lat temu, to by ich wyleczono. A dzisiaj?
Dzisiaj mamy do czynienia ze zbiorowa amnezja lekarzy. Jakoś dziwnie zapomniano o tych wcześniej wykonanych badaniach, obserwacjach i osiągniętych sukcesach, stosując jedna prosta i tania substancje.
Dzisiaj, leczenie nadczynności, to:
- podawanie sztucznie wytworzonych substancji z cala litania skutków ubocznych, tak zwanych leków przeciwtarczycowych lub tyreostatyków
- „usmażenie” tarczycy, używając radioaktywnego jodu, który sprzyja powstawaniu nowotworów tarczycy ( o czym będzie jeszcze później )
- nóź chirurga - wyciąć i ... Człowiek wyleczony !!! Czyżby? Ci, co przez to przeszli, wiedza, co mam na myśli.
Który ośrodek medyczny z dostępem do najnowszej technologii i środków farmakologicznych może pochwalić się 90% wyleczeniem nadczynności tarczycy BEZ stosowania niebezpiecznych lekarstw, bez używania potomnie szkodliwego jodu radioaktywnego lub bez noża chirurgów i ... bez skutków ubocznych? To jest dopiero wstyd i porażka. Nie możemy tutaj zaśpiewać: „Polacy nie się nie stado”, bo:
- Czy mamy to śpiewać tym, którzy niepotrzebnie umarli? Czy też tym, którym zniszczono zdrowie „lecząc” ich z nadczynności, albo tym, którzy już tarczycy nie maja, bo może niepotrzebnie im ja wycięto i już na zawsze pozostaną „na garnuszku” przemyski farmaceutycznego, bo do korca życia musza brane hormony tarczycy?
- „Nic się nie stało” sugeruje, że cos się dziatwo, ale już się dziać nie będzie, a w tym przypadku to się ciągle dzieje ... każdego dnia ... Każdego roku. Bez widoku na zakończenie tego obłędnego „chocholego tańca” i udawania, że „wyleczyć się tego me da”.
Jod był użyty w leczeniu choroby Gravesa-Basedowa już w roku 1840 przez ... samego von Basedowa (!) i przez Stokesa w roku 1845
Z kolei dr Trousseau przez zupełny przypadek całkowicie wyleczył kobietę z tej choroby. Nie tylko on jeden tego dokonat, ale opisze wyleczenie tej kobiety z jednego małego powodu. Miał jej przepisać digitalis, a przez roztargnienie przepisał jej płyn Lugola w ilości 15 do 20 kropli dziennie przez dwa tygodnie. Czyli, kobieta brała od 75 do 100 mg jodu. Dzisiaj wywołałoby to szok.
Na szczęście, dr Trousseau nie wiedział, że „tak się tego nie leczy”. Nie wiedział też, że jak dzisiaj podręczniki studentów medycyny im mówią: „jest to choroba nieuleczalna”, dlatego kobiet? te wyleczył.
Chwila oddechu: zgodnie z zasadami aerodynamiki trzmiel nie powinien moc latać, a ... lata. Dlaczego? ... Bo nie zna zasad aerodynamiki.
Proszę zauważyć: dr Trousseau nie wiedział, co podai pacjentce, ani pacjentka nie wiedziała, co bierze. Można byłoby z przymrużeniem oka powiedzieć, że przeprowadził pierwsze podwójnie ślepe badania.
Również uzyskiwał: remise tej choroby, stosując przez drugi okres czasu jodek potasu.
Czy tylko dr Trousseau leczył coś, czego dzisiaj lekarze nie potrafią leczyć? Ależ skąd ... Inni też to robili, czego nie omieszkali opisać, cytując w swoich publikacjach jeszcze innych lekarzy, którzy osiągnęli te same wyniki, wyleczając chorobę Gravesa-Basedowa i całkowicie eliminując potrzebę zabiegu operacyjnego.
Dzisiaj tak elegancko tej choroby nie leczymy. Dzisiaj wiemy lepiej. Dzisiaj tarczycy trujemy, tniemy albo smażymy radioaktywnym jodem.
Z cała odpowiedzialnością trzeba powiedzieć, że bywają stosunkowo rzadkie przypadki, gdzie pomimo długotrwałego podawani jodu pacjent po prostu nie reaguje. Wtedy, jak najbardziej trzeba sięgnąć po rozwiązanie bardziej radykalne, ale ... Nie odwrotnie. Już wcześniej zastrzegałem, że nie jestem zaślepionym wrogiem środków farmakologicznych, chemioterapii czy zabiegów chirurgicznych, ale tylko wtedy, kiedy są one absolutnie niezbędne. W pewnych przypadkach musimy skorzystać z ręki i skalpela chirurga. W tym przypadku należy też wspomnieć, że w słynnej klinice Mayo w USA stosowano płyn Lugola przed i pooperacyjnie, unikając w ten sposób wielu powikłań.
Zwracam uwagę, że badania, które cytuje, nie były prowadzone przez laików w domowym garażu czy w kuchni, chociaż działo się to bardzo dawno temu. Na przykład dr S. P. Beebe z Nowego Jorku tak opisuje swoje ponad 10-loletnie doświadczenia w leczeniu nadczynności tarczycy poprzez podawanie jodu:
„Z mojego doświadczenia wynika, że jod jest jedną z najbardziej wartościowych substancji terapeutycznych, jakie mamy do leczenia wola tarczycowego w jego formie nadczynnościowej. W przypadku każdego silnego leku można wyrządzić krzywdę, ale też możemy wyrządzić krzywdę stosując inne środki farmakologiczne. W czasie ostatnich 10 lat leczyłem duzi liczb pacjentów z nadczynności tarczycy i u większości z nich podawanie jodu stanowiło część procesu leczenia. Nie ma żadnego niebezpieczeństwa w tym tak długo, jak dawka jest właściwie dobrana i dostosowywana. Nadmierna wrażliwość na jod opisywana przez niektórych autorów jest wydarzeniem rzadkim. Jeśli dawka jest właściwie regulowana, nie ma obawy przed powstaniem skutków ubocznych" ( w oryginale jest: „iodysm”, co najprawdopodobniej rozumiano jako zatrucie jodem lub „jodem wywołany Basedowizm”, co też rozumiano jako choroba Basedowa wywołana jodem).
Przegląd literatury sugeruje, że stosowanie przez lekarzy z „tamtych czasów” płynu Lubola w przypadku choroby Gravesa-Basedowa daje znacznie lepsze wyniki z mniejsza ilością komplikacji niż stosowanie oddzielnie jodu i oddzielnie jodku potasu.
Oczywiście, w tamtych czasach lekarze nie wprowadzali żadnych dodatkowych elementów leczenia tarczycy związanych z odżywianiem. Wtedy niewiele wiadomo było o witaminach, minerałach jak też niezbędnych dla zdrowia człowieka substancjach czy pierwiastkach śladowych. Dzisiaj wiemy już znacznie więcej na ten temat. Wiemy, jak wieki wpływ na zdrowie ma leczenie z uwzględnieniem odpowiedniego żywienia. Dzisiaj, jeśli tylko byśmy chcieli, to z pewnością chorobę Gravesa-Basedowa można byłoby leczyć jeszcze lepiej. W swojej publikacji ( na której opieram większość tego rozdziale ), 30 dr Guy E. Abraham podaje jeden z setek przykicano leczenia tej choroby bez konieczności trucia, „smażenia” czy wycinania tarczycy. Wyniki przedstawiam w zamieszczonej na następnej stronie tabeli zatytułowanej: Efekt suplementacji z kompletnym programem żywieniowym w polaczeniu z podawaniem jodu / jodku potasu w ilości 12,5 mg dziennie na wyniki parametrów tarczycy u 40-letniej pacjentki z chorobą Gravesa-Basedowa.
- Przed suplementacja.
- Po jednym miesiącu stosowania kompletnego programu żywieniowego z suplementacja z podawaniem 1200 mg magnezu dziennie.
- Po jednym miesiącu stosowania i tabletki lodoralu ( płyn Lugola w tabletce zawierającej 12,5 mg jodu ) dziennie.
- Po trzech miesiącach stosowania i tabletki lodoralu dziennie.
UWAGA:
Iodoral jest to preparat zawierający 5 mg jodu i 7,5 mg jodku potasu. Czyli jest to płyn Lugola w tabletce. Jest to w tej chwili jedyny taki preparat na rynku dostępny, niestety, tylko w USA.
No i co? Da się wyleczyć nieuleczalne? Oczywiście trzeba tylko wiedzieć jak. Nie tylko ja tak twierdze. Nie tylko lekarze, którzy to czynią. Dawno już temu profesor Julian Aleksandrowicz w swojej książce Nie ma nieuleczalnie chorych napisał: „niedostateczna jest tylko nasza wiedza". To jest wiedza, która powinniśmy poznać, ale jak widać, nie zawsze chcemy lub ... nie zawsze możemy.
Już kilka razy wskazywałem „palcem” na niekonsekwencje w kształceniu lekarzy. W tym sensie zawsze biorę ich w obronę. Jak inaczej można postąpić, kiedy lekarza czegoś się nie nauczyło, nie pokazano, nie powiedziało mu się czegoś jeszcze na studiach.
Umysł światłego lekarza po przeczytaniu, że nadczynność tarczycy leczono z tak duża skutecznością już 100 lat temu, powinien zajarzyć jak choinka w Boże Narodzenie. Ale jak ma to zrobić, kiedy o tym nie wiedział? A co wiedział? No waśnie to, czego go nauczono. A czego go nauczono? To trzeba by już sprawdzić na przykład w podręczniku do biochemii. Sprawdźmy ...
Biochemia Harpera, Wydanie IV. Szukamy w skorowidzu, gdzie w całym podręczniku, na których jego stronach jest mowa o jodzie, bo chcemy zagadnienie poznać „od podszewki” Znaleźliśmy: „jod, funkcja, metabolizm, niedobór, nadmiar, strona 783”, „zapotrzebowanie dzienne, strona 787”.
Jest jeszcze: „rola w organizmie”, str. 17. Myślimy: „zacznijmy od początku”. Idziemy do strony 17 i szukamy opisu roli jodu w organizmie. Jest! Ale ... jedno słowo w tabeli 2-1: jod i obok cyferki 0,00005%. Co podaje tabela? Podaje: „Przybliżony skład chemiczny organizmu ludzkiego”. Tak mało tego jodu? Może wiec nie jest taki ważny? OK ... szukamy jednak dalej „roli jodu w organizmie” na stronie 17. Ale ... na tej stronie to już jest wszystko. Aha ... autorzy chyba mieli na myśli nie role jodu w organizmie, ale jego ilość. Niech im będzie.
No ale, w spisie widzimy: „jod, funkcja, metabolizm, niedobór, nadmiar, strona 783”, „zapotrzebowanie dzienne, strona 787” - no to przynajmniej poczytamy 4 strony tekstu o tym jodzie, bo jak już z powyższego opisu widzimy, niesamowicie ważny jest to dla nas pierwiastek. Robimy sobie kawę i idziemy do strony 783, żeby rozpocząć lekturę. A tam ... uuuupss ... tabela !!! a w niej? Co jest na temat jodu?
Funkcje: Stadnik tyroksyny i trijodotyroniny.
Metabolizm: Magazynowany w tarczycy jako tyreoglobulina.
Źródła: Ryby i skorupiaki morskie, sól jodowana.
Choroby z niedoboru lub objawy spowodowane niedoborem: u dzieci - matołectwo.
U dorosłych wole i niedoczynność tarczycy, obrzęk śluzowaty.
Choroba lub objawy wywołane nadmiarem: nadczynność tarczycy, wole.
STOP !!!
Cos tu jest nie tak !!! Objawy wywołane nadmiarem to nadczynność? Przecież nadczynność się leczy(ło) podawaniem jodu przekraczającym zalecana dawkę dzienną nawet o ponad 500 razy. Coś jest nie tak ...
Szybko nam ta pierwsza strona poszła, no a kawy nawet nie zaczęłyśmy jeszcze pic. Przed nami pozostały jeszcze 3 strony czytania. Na następnej stronie, tj. 784, znowu tabela, ale o jodzie nie ma nie, na stronie 785 też nie ma ani stówa ... kawa ciągle gorąca ... Na stronie 786 ... znowu tabela, ale ... nawet nie ma jednego słowa: jod !!! Na stronie 786, tak ... tabela !!!, ale tam już jest słowo jod. JEDNO !!! Jest ono w kolumnie mówiącej, jaka jest zalecana norma żywnościowa !!! ( Oczywiście podaje się tez zalecana ilość witaminy K jako jednej substancji, co jest oczywistą bzdurą, o czym już wiemy ). Coś mało o tym jodzie ... szybko wracamy na koniec książki do skorowidza, sprawdzamy jeszcze raz. Nic więcej jednak nie ma. Nie poddajemy się. Sięgamy po podręcznik Choroby wewnętrzne, ale ... tam jest to samo.
Jeszcze kawy nie wypiliśmy, ciągle gorąca, a my „studenci” wiemy już wszystko o jodzie. Można zacząć leczyć. Fajna ta medycyna, można się jej szybko nauczyć. Żart? Jasne, tylko komu jest teraz śmieszna i straszno? Chyba najbardziej tym z chora tarczyca.
Jeden z lekarzy niedawno powiedział mi, że słyszał o takim przypadku, że wielu ludzi, którzy źle się czują, a lekarze nie wiedza już, co maja z nimi dalej robić, jedzie do Matej wioski na Podlasiu do tak zwanej „szeptuchy”, bo ona takim ludziom bardzo pomaga, a najważniejsze, że ... jest skuteczna. Pani szeptucha głęboko się modii, a potem daje szklankę wody, do której wlewa prawie pół buteleczki jakiegoś płynu, robi się z tego mocno zabarwiony na brązowo roztwór i każe to wypić. Smakuje ohydnie, ale ... Pomaga !!! Co wlewa? Tak ... Chyba już wszyscy zgadli. Płyn Lugola !!!
dokończenie w następnym numerze.
O autorze:
Jerzy Zięba od ponad 20 lat zajmuje się naturoterapia, szczególnie w odniesieniu do naturalnych metod leczenia i zapobiegania chorobom przewlekłym i nowotworom. Publikuje artykuły w prasie i prowadzi wykłady dotyczące prostych i skutecznych metod leczenia i zapobiegania chorobom bez stosowania środków sztucznie syntetyzowanych. Jest dyplomowanym hipnoterapeuta klinicznym w Australii i USA. Książką Ukryte terapie, i której pochodzi niniejszy tekst, jest owocem wielu lat analiz badan medycznych, które nie są znane nawet w środowisku medycznym. Z autorem skontaktować się można poprzez jego stronę intemetowa zamieszczoną pod adresem www.ukryteterapie.pl