l1 l2
STRONA GŁÓWNA O FIRMIE O METODZIE ARTYKUŁY CIEKAWOSTKI KONTAKT

art_052

   Tytuł czasopisma:

   Miesiąc / rok:

   Numer / Seria:

NEXUS

WRZESIEŃ - PAŹDZIERNIK / 2015

5 / ( 103 )

9 NATURALNYCH SPOSOBÓW NA REUMATYZM

Niektóre z nich wydają się dziwaczne. Często okazują się jednak skuteczne

Reumatyzm to dolegliwość dość powszechna. Różnie nazywana, bo, jak pisze Józef Słonecki, tak jest bardziej naukowo. Powoduje ją nagromadzenie kwaśnych odpadów w organizmie, których nie ma on możliwości się pozbyć i dlatego upycha je w różnych organach, m.in. w stawach.

Przed paru laty sam zapadłem na tę dolegliwość i, nie mając chęci łykać tabletek, zainteresowałem się naturalnymi metodami leczenia reumatyzmu. Jak się okazuje, z dobrym skutkiem, bo czuję się coraz lepiej. Piszę to z dużą satysfakcją stwierdzając, że naturalne terapie, mimo iż czasami wydają się nieco dziwne, są jednak skuteczne. A przy okazji pokazujemy gest Kozakiewicza przemysłowi farmaceutycznemu.

Naturalnych metod leczenia reumatyzmu jest sporo. Dotarłem do różnych i wszystkie, które podaję, osobiście stosowałem. Zacznę od najprostszych i najtańszych.

Metoda według Małachowa: urynoterapia

Należy odparować mocz, gotując go do ? objętości (np. z litra zrobić ćwiartkę) i tak zagęszczony wcierać w bolące, zaatakowane stawy. Ważne, aby nie odparowywać więcej niż do ? właśnie, bo niszczy to strukturę sześciokątną wody. Dla pewności można odparować mniej, np. do połowy lub pośredniej wartości między ? a ?. Taki roztwór rozpuszcza w stawach złogi. Zainteresowanych szczegółami oraz teorią odsyłam do książki Giennadija Małachowa Urynoterapia.

Metoda Nieumywakina

Autora książki Endoekologia zdrowia ukopać sobie drewnianą łopatą gliny, zrobić z tego papkę z wodą i obłożyć (wysmarować) bolące stawy. Poczekać, aż wyschnie, zdjąć, a potem umyć się.

Sposób ten zastosowałem latem. Miałem akurat nasilenie bólów w kostkach nóg, a ponieważ jakiś miesiąc wcześniej porządkowałem dno sadzawki, by obsadzić ją tatarakiem, wiedziałem, gdzie jest glina (na dnie stawku zawsze pojawia się papka z gliny i piasku). Najprościej i najwygodniej było ową mieszankę miesić w starej wanience nogami. Przyjemność niesamowita! Jeśli macie małe dzieci, zafundujcie im taką frajdę i sami też spróbujcie.

Zabieg przeprowadziłem za pomocą gliny z wodą i po godzinie od nałożenia zdjąłem papkę odczuwając ustąpienie bólu. Ale to nie koniec tej historii.

Po jakimś miesiącu znów poczułem dolegliwość - i w tym miejscu rozpoczyna się niesamowita opowieść potwierdzająca reklamowaną ostatnio w NŚ książkę Umysł silniejszy od medycyny. Mianowicie pomyślałem, że ponownie należy zrobić glinianą papkę i przypomniałem sobie to przyjemne uczucie na wysmarowanych nią nogach. Kto chce niech wierzy, a kto nie - trudno, lecz za całe działanie wystarczyło odczucie tej przyjemności i NOGI PRZESTAŁY MNIE BOLEĆ. Nie mogłem. w to uwierzyć, ale ponieważ efekt się utrzymywał, zrezygnowałem z fizycznego zabiegu związanego z gliną.

Prastara terapia jajem zalecana przez Tadeusza Szewczyka

Metody tej nauczyliśmy się z małżonką bezpośrednio od jej autora. Należy przygotować rurkę o średnicy i długości ok. 4 cm. Jej obcięte końce wygładzamy papierem ściernym, a następnie wybijamy średniej wielkości świeże jajko, najlepiej wiejskie. Potem oddzielamy żółtko i wlewamy je do stojącej na ciele rurki w okolicy bolących stawów lub na samym stawie.

Następnie należy wodzić rurką z żółtkiem w prawo okrężnymi ruchami. Gdy żółtko pęknie - wylewamy je, wycieramy i wlewamy do rurki nowe. Można też wbić żółtko bezpośrednio na dłoń i bujać nią ruchem okrężnym, imitując wodzenie rurką. Takie zabiegi można stosować na całym ciele, zdejmując z niego chore energie, które przejmuje część jajka.

Żółtko należy od razu wyrzucić, a nie dawać do jedzenia np. kotu, żeby się nie zmarnowało. Jest ono nasycone złą energią i zwierzę może zachorować.

Radę tę przetestowałem przypadkowo na własnych kurach. Jak zapewne Państwo wiedzą, ptaki te są łase na skorupki od jajek, bo to gotowy budulec. Jednym z elementów pełnego zabiegu, o jakim mowa, jest wodzenie pełnym jajem ze skorupką wokół głowy. Potem jajko wybija się do wody, a skorupkę wyrzuca. I taką właśnie pozostałość wyrzuciłem na trawę wiedząc, że chodzące luzem kury znajdą ten odpadek i zjedzą. Faktycznie - jedna wypatrzyła smakołyk, podbiegła i, co NIESAMOWITE, odeszła. Zdumiony wyrzuciłem drugą skorupkę i historia powtórzyła się. A mówią że kura ma kurzy móżdżek !!!

Wniosek? Najwidoczniej nie tylko jajko wchłonęło chorą energię, ale i jego otoczka, co stanowiło dla mnie zaskoczenie. Mój mistrz Reiki z Ukrainy uważa, że pies może spożyć takie jajko, bo zawartą w nim chorobę wyszczeka - i mu nie zaszkodzi.

Terapia jajem sprawdza się np. przy połamaniu od zawiania na krzyżu. Żonę wyleczyłem tą metodą w trzy dni, a wcześniej musiałem podnosić ją z łóżka, pomagać zasiąść na tronie w łazience i prowadzić z powrotem. Dobrze by było taki zabieg przeprowadzać 2-3 razy dziennie. Swoją rwę kulszową też tak podleczyłem z dobrym skutkiem.

W przypadku poważnej choroby żółtko szybko pęka, zmienia kolor i śmierdzi. Podaję te fakty za Szewczykiem, gdyż sam takiego przypadku nie doświadczyłem.

Metoda ta jest tania i możliwa do przeprowadzenia w warunkach domowych, aczkolwiek bywa czasem uciążliwa. Warto jednak spróbować.

Terapia magnesami

Najpierw trzeba zaopatrzyć się co najmniej w dwa magnesy neodymowe (są silne) o wielkości monety jednozłotowej, tak, by po stronie reszki znalazł się jeden biegun, a po stronie orła - drugi. Magnesy należy oznakować, by wiedzieć, gdzie jest biegun południowy, a gdzie północny, albo kupić od razu oznakowane - a następnie przyłożyć je na bolące miejsce biegunem północnym, który łagodzi i spowalnia (południowy uaktywnia i przyśpiesza).

W przypadku bolących stawów można przyłożyć na przelot, czyli z jednej strony dłoni biegun północny do ciała, a z drugiej południowy - tak, by pole magnetyczne przenikało strategiczne miejsce. Terapię tę doceniłem, gdy kolega wyleczył mi opuchnięte kolano dziesięcioma zabiegami, z których każdy trwał godzinę. Działo się to dwa lata temu i do dziś problemy nie powróciły. Zastosował kilkanaście magnesów na przelot, a ja już po 15 minutach poczułem, że ból mi odpuszcza.

Tak polubiłem tę terapię, że zrobiłem sobie 50 sztuk magnesów w wygodnej do stosowania formie. Część rozeszła się po zaprzyjaźnionych osobach, ale ok. 30 mam nadal, bo to prosta metoda na drobne i poważniejsze dolegliwości. Np. jak mi rwa kulszowa za bardzo dokuczyła, nosiłem na nodze 18 sztuk przez trzy doby bez przerwy - i POMOGŁO. Generalnie namawiam do zaopatrzenia się w magnesy, bo to jednorazowy wydatek, a magnes się nie zużywa i przy odpowiednim traktowaniu długo służy. Okazuje się niezastąpiony np. przy bólach głowy, ukąszeniach komara i osy, drobnych skaleczeniach, przejedzeniu, jak też innych codziennych przypadłościach.

Terapia nie jest uciążliwa (przyczepia się go i o całej sprawie zapominamy). Stosując ją można pracować albo spać, a leczenie i tak dzieje się samo. W handlu dostępna jest różnorodna biżuteria magnetyczna: pierścionki, bransoletki, naszyjnik, kolczyki i wędrujące magnesy do przyczepienia w dowolnym miejscu.

Do prostego używania magnesów wystarczy podstawowa wiedza z krótką instrukcją lub najprostsza książeczka opisująca ich stosowanie. W przypadku bardziej zaawansowanych terapii powinno się postudiować zagadnienie, które nie należy do najłatwiejszych, choćby z powodu historycznego zamieszania w nazewnictwie. Magnesy są nazywane różnie, a człowiek ma różną biegunowość, zależnie od ich zastosowania (przód-tył, góra-dół, lewa-prawa). To dość skomplikowane i nie do wytłumaczenia w ramach krótkiego opisu; zainteresowanym mogę wysłać instrukcję.

Przeciwwskazania: osoby z rozrusznikiem serca, matki karmiące oraz kobiety w ciąży i dzieci poniżej 5-tego roku życia.

Tu uczynię małą dygresję. Reumatyzm w literaturze jest nazywany chorobą z autoagresji. Lekarz specjalista Ewa Bednarczyk-Witoszek w swojej książce Dieta Dobrych Produktów (DDP) uważa, że zakwaszenie powoduje stan zapalny, a magnes (biegun północny) łagodzi i spowalnia taki stan. Czyli raczej trzyma się to kupy. A przy okazji: Dieta Dobrych Produktów zasługuje na rozpropagowanie, bo napisano ją z dużą znajomością tematu, w sposób wyważony i nienachalny. Nawiązanie do praw Natury, odnośniki do medycyny chińskiej, przykłady zaczerpnięte z własnych doświadczeń, konkretne przypadki pacjentów i dość częste gdybanie (bo każdy jest inny i wymaga odmiennej terapii) czynią wspomnianą pracę bardziej wiarygodną, niż gdyby operowała kategorycznymi stwierdzeniami. Korzystanie z ciągu liczb Fibonaciego w połączeniu z samoobserwacją pozwała na samodiagnozowanie niekorzystnych objawów i eliminowanie z diety szkodzących nam produktów. Czas od spożycia do reakcji stanowi jednocześnie wskazówkę, jak bardzo jesteśmy chorzy. Polecam tę pozycję, bo naprawdę jest tego warta.

A tak jeszcze bardziej w ogóle, to nabieram coraz większego szacunku i uznania dla Józefa Słoneckiego, jego wiedzy i intuicji dotyczących filozofii zdrowia, bo coraz częściej mam okazję samemu potwierdzić jego teorię.

Wracając zaś do magnesów.

Już Kleopatra nosiła magnes na trzecim oku, a astronauci powracali z przestrzeni kosmicznej w fatalnym stanie z powodu braku ziemskiego pola magnetycznego. Ich kłopoty skończyły się, gdy statki kosmiczne wyłożono lekkimi, a jednocześnie silnymi magnesami neodymowymi.

Pole magnetyczne Ziemi w okresie ostatnich 500 lat zmalało o połowę. Dlatego map esy należy używać niemal stale. Najlepiej spać z głową zwróconą na północ, na magnesach, a także nosić czapkę z wszytymi magnesami (mózg lubi pole magnetyczne).

Metoda św. Hildegardy z Bingen

Jeść gotowaną pigwę i dżem z pigwy oraz chodzić do sauny. Ponieważ praktykuję przebywanie w saunie, bardzo ucieszyłem się, gdy wyczytałem, że Hildegarda już 850 lat temu twierdziła, że korzystanie z tego miejsca ma charakter uzdrawiający. Jeśli istnieje taka możliwość, zalecam tę metodę także na reumatyzm.

Inna praktyką polecaną przez świętą jest noszenie w butach wkładek ze skóry borsuka.

Mudra oczyszczająca

Złączamy opuszek kciuka i palców - środkowego oraz serdecznego, a pozostałe pozostawiamy wyprostowane. Wytrzymujemy w tej pozycji ok. 45-60 minut, najlepiej codziennie. Można to stosować 3 razy po 15-20 minut. Taka mudra powoduje fizyczne oczyszczanie naszego organizmu.

Okłady z silnie zasadowej, zjonizowanej wody

Przynoszą ulgę na kilka godzin. Pijmy zasadową (pH 8 do 9,5), zjonizowaną wodę, np. Kangen. Może być z koralem. Jeśli zakup przekracza nasze możliwości finansowe, warto zastosować choćby wodę magnesowaną. Magnes zmienia strukturę soli wapnia w H20 tak, że staje się ona w pewien sposób uporządkowana.

Przy serwisowaniu agregatów parowych, a także we własnym czajniku, zauważyłem, że magnesowana woda nie daje takiego osadu (kamienia kotłowego), jak niemagnesowana. Jest on zdecydowanie mniejszy i łatwiejszy do usunięcia. Polecam zamontowanie magnesów przy wlocie wody do domu czy mieszkania. Można w ten sposób zmniejszyć osady w kranach, na sitkach pryszniców itp.

Pijawki

Terapia ta ma pewne ograniczenia zdrowotne. Niektórzy nie potrafią przekonać się do jej stosowania, bo boją się, że w ten sposób coś ich zjada. Niemniej okazuje się ona skuteczna, choć niekiedy droga i uciążliwa (krwawienie trwa ok. doby). Należy przeprowadzić 10-12 zabiegów. Mimo ukończonego kursu nie chcę podawać przeciwwskazań, bo każdy hirudoterapeuta, do którego się zgłosicie, powinien je znać. Osobiście przystawiłem sobie ok. 50 pijawek i uważam, że doraźnie mi pomogły.

A teraz NAJWAŻNIEJSZE

Przy każdym z zastosowanych sposobów należy PIĆ WODĘ, dobrą wodę. Dlaczego to takie istotne?

Odwołam się do przykładu. Jeśli mamy akwarium i rybki, które karmimy, siusiają one i kupkają do tej wody, a ona robi się coraz gorszej jakości. A przecież nasze rybki w niej żyją! Trzeba więc tę wodę systematycznie wymieniać albo oczyszczać. Na basenach obowiązuje norma wymiany wody na jednego użytkownika w ciągu doby. A człowiek to takie akwarium, w którym żyją biliony komórek, które też się odżywiają. I też siusiają i kupkają. Koniecznie należy więc to usunąć. Czyli pić, pocić się (przy pracy lub w saunie), a potem biegać do łazienki 5-6 razy dziennie. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że już samo dłuższe picie dobrej zasadowej wody wystarczyłoby za całą terapię.

Na koniec zaś coś a propos pracy oraz ruchu. Miałem kiedyś okazję urządzić kriosaunę, a więc pomieszczenie, w którym utrzymuje się temperaturę ok. minus 110 st. C (swoją drogą ciekawe, jak człowiek okazuje się wytrzymały na takie skrajności - plus 110 i minus 110). Przy tej okazji rozmawiałem z lekarzem, który badał zastosowanie niskich temperatur w leczeniu reumatyzmu. Wytłumaczył mi, że znieczulają one miejscowo stawy, dzięki czemu pacjent może wykonywać ruchy w większym zakresie, niż kiedy jest nieznieczulony. Stały element tej terapii stanowi obowiązkowa gimnastyka po wychłodzeniu, która pobudza ruch limfy (jest on dla limfy taką pompą, jak serce dla krwi), co powoduje usuwanie z organizmu toksyn uwalniających się m.in. ze stawów.

Oczywiście w przypadku osób z zaawansowaną, wieloletnią chorobą nie należy spodziewać się natychmiastowych pozytywnych rezultatów. Jeśli bowiem ktoś pracował na swoje schorzenie kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, musi się trochę natrudzić, by się od niego ostatecznie uwolnić.